1. kolejowe i połączenia autobusowe. Są wsie,
w których ani jedna gospoda nie jest w stanie
się utrzymać. Są wsie, gdzie już nie zbierają
się wierni na mszy, nie ćwiczą strażacy ochot-
nicy ani członkowie „Sokoła”. Są wsie, które
nie są już nawet w stanie wybierać swojego
kandydata na wybory samorządowe i zarzą-
dzane są zdalnie przez urzędników.
Gdzie mój dom?
Niektóre narody w pierwszych wersach swoje-
go hymnu zwracają się do Boga, inne szykują
się do boju i rozpamiętują boje przeszłe, które
zaprowadziły je do wolności. Czesi pierwszym
wersem swojego hymnu zadają sobie pytanie:
„Gdzie dom mój?”. Dzisiaj śpiewana jest jako
hymn tylko pierwsza strofa, która nie udziela
odpowiedzi na to pytanie, tylko nazywa topos
locus amoenus, miejsce przyjemne: „widać, że
to ziemski raj!”. Nie ma sensu szukanie owego
miejsca w rzeczywistym czeskim krajobrazie,
gdyż leży ono w krajobrazie tekstu, w kra-
Vladimír Czumalo
Cisza
czeskiej
wsi
Cisza
Nad czeską wsią zapadła cisza. Przechodząc
przez wioskę, człowiek nagle to sobie uświa-
damia: nie słychać bydła, dźwięków pracy,
traktorów. Tylko w weekend zaryczą moto-
rowe kosiarki, motocykle terenowe i quady,
głośniki na boiskach, soundsystemy, radia
w ogródkach. Na czeskiej wsi przebywa się
mniej i jeszcze mniej się tutaj mieszka, raczej
się tędy przejeżdża. No, ale w końcu po co
i kto miałby tutaj przyjeżdżać? Przejeżdżanie
tędy dostarcza skondensowanego obrazu wsi,
uwypukla kontrasty. Następują po sobie pola
uprawne i nieuprawne, bijące swą nowością
po oczach domy miejskie i podupadające stare
domy wiejskie, rozwalające się kompleksy so-
cjalistycznej produkcji masowej i błyszczące
pensjonaty, niekoszone i nieużytkowane łąki
oraz zadbane pola golfowe.
Nad czeską wsią zapadła cisza. To nie jest
temat dla czeskiej polityki, nie interesuje
mediów. W sztuce również występuje raczej
wyjątkowo. Udaje się tam ktoś, na przykład
pisarz, kto ma potrzebę odizolowania się,
poruszania w zamkniętym kręgu relacji
społecznych oraz czytelności tychże relacji,
kto poszukuje wyostrzonych form patologii
społecznej, rozbitków, o których wszyscy
zapomnieli, albo też groteskowych postaci,
które uchodziłyby za mało prawdopodobne
w środowisku miejskim. Jest w tej dziedzinie
parę elitarnych osiągnięć literatury, kina
dokumentalnego i fabularnego albo foto-
grafii. Jednak większość publiczności nadal
uwielbia rubasznie prymitywne komedie
wiejskie i telewizyjne seriale socjalistyczne,
wykorzystujące wyświechtane schematy
idealizowanego obrazu wsi.
Ta cisza jest ciszą zanikania. Wieś się wylud-
nia, bo nie ma tu pracy i mieszka się coraz
gorzej. Przerzedza się sieć placówek zdrowia
i sklepów, coraz mniej dostępne są także usłu-
gi. Likwiduje się szkoły i przedszkola, trakty
Czeska wieś jednakowoż nie pięknieje.
Chotěšov, zachodnie Czechy
fot.v.czumalo
2. jobrazie literackim, kulturowym. Na pytanie
„Gdzie mój dom?” dopiero druga strofa odpo-
wiada wprost: „Pośród Czechów jest mój dom!”.
Romantyzm wprowadził pojęcie narodu jako
mistycznej jedności przodków, współczesnych
i potomnych. Na miejscu elementu dynastycz-
nego, ziemskiego czy stanowego występuje
teraz element narodowy, w Czechach oparty
na wspólnym języku. Ponieważ narodowa
teraźniejszość w niczym świetna nie była, nie
pozostawało nic innego, jak skonstruować
historyczną narrację opowiadającą, w jaki
sposób i kiedy świetność pierwotna została
narodowi odebrana. Nowoczesny naród czeski
nie jest oczywiście konstytuowany jako nowy;
w tym czasie mówi się o narodowym odrodze-
niu, narodowym ponownym narodzeniu albo
narodowym zmartwychwstaniu. Za punkt
zwrotny, moment odebrania dawnej sławy
i niemalże pozbawienia narodu jego tożsa-
mości posłużyła bitwa pod Białą Górą, która
położyła kres stanowemu powstaniu oraz, jako
wstępna faza upadku, bitwa pod Lipanami
– epilog husytyzmu. Kopie rękopisów królo-
wodworskiego i zielonogórskiego pozwoliły
określić poprzedzającą je epokę początków cze-
skich dziejów; w tym sensie były osiągnięciem
i dowodem kulturowej dojrzałości. Podnoszono
zasługi przemyślidzkich książąt, czeskich
królów Przemyśla Otakara II i Karola IV oraz
husytyzmu. Sztuczny stereotyp walki Czechów
z Niemcami posłużył także do wytłumaczenia
upadku po bitwie pod Białą Górą.
Odrodzenie, ponowne narodzenie, zmartwych-
wstanie zakładają sytuację ocalenia przynaj-
mniej części. Tu właśnie w obręb skompliko-
wanego konstruktu narodowej tożsamości
włączona zostaje wieś. Wspólnoty miejskie
zwyrodniały, zaparły się rodzimego języka,
a wraz z nim i przeszłości swojego narodu.
Wieś zaś, lud wiejski zachował język i wszyst-
ko to, co on sobą przedstawia. Hymn narodowy
zatem zadaje i takie pytanie: gdzie mój dom?
W mieście czy na wsi?
Niemieckie miasta i czeska wieś
Miasto od samego początku zaczęło się kształto-
wać jako inne, jako przestrzeń, w której obowią-
zują odmienne prawa i zwyczaje niż poza nim,
na wsi. Proces kształtowania się owej inności,
dzięki kolonizatorom przeważnie rodem
z niemieckich regionów kraju, zapraszanym do
zakładanych miast, od samego początku miał
również wymiar etniczny. Nieco upraszczając,
można powiedzieć, że Czesi zostali za murami
miasta, na wsi. W zasadniczo bezkonflikto-
wym współżyciu Czechów i Niemców chwilowe
napięcia dotyczyły drobnych różnic społecznych
czy wyznaniowych. Sytuację tę radykalnie
zmienił husytyzm, który zaczął ją określać za
pomocą kategorii narodowościowych. Czesi
zabierają dla siebie to, co im się prawomocnie
należy. Narodowość niemiecka została wyparta
do prowincjonalnych górskich i podgórskich re-
gionów, podczas gdy w większości miast czeski
samorząd zastąpił niemiecki.
Wielbiciele husytyzmu w XIX i XX wieku
odwołują się do wyrazistego atrybutu: dobrze
uzbrojonym i wyćwiczonym Krzyżakom
z powodzeniem stawiają czoła wieśniacy wy-
posażeni wyłącznie w prosty sprzęt rolniczy.
Stałym punktem odrodzeniowej hagiografii są
sugestywne obrazy kazań wydalonego z Pragi
intelektualisty Jana Husa do wiejskiego ludu,
na łonie przyrody: prawą wiarę przechowuje
Początki czeskiej tożsamości na wsi: książę Henryk I
spotyka na wsi Peruc swoją przyszłą żonę, Bożenę.
Chyba najpopularniejszy obraz w dziejach czeskiego
malarstwa. František Ženíšek, Henryk i Bożena, 1882
Archetyp domu w czeskiej klasyce narodowej. Josef
Mánes, Przy chałupie, 1855–1866
wikipedia.org
za:j.květ(ed.),mávlast:českákrajinav dílenašichmalířů,praha:orbis,1949
3. czeska wieś. Późniejsi bojownicy z chłopskich
powstań są wielbieni jako spadkobiercy husyc-
kiej tradycji. Po komunistycznym przewrocie
nowy konstrukt dziejów połączy mostem husy-
tów z rewolucyjnym proletariatem.
Wojna trzydziestoletnia wyludniła niektóre
regiony ziem korony czeskiej; dotknęło to
przede wszystkim wnętrza kraju, z przewagą
ludności czeskiej. Wojna nie toczy się w re-
gionach górskich, nie ma tu za bardzo czego
rabować, także jeśli chodzi o epidemie teren
to bezpieczniejszy. Taka jest główna przyczyna
zwiększania się powierzchni terenów z prze-
wagą ludności niemieckiej aż do końca XVIII
wieku.
Język urzędowy centralizującego się habsbur-
skiego państwa, wraz z postępującą industria-
lizacją, stał się także językiem przemysłowej
nowoczesności. Uprzemysławiały się przede
wszystkim niemieckie regiony z większym
udziałem obywateli uprawiających zawody
inne niż rolniczy. Język niemiecki stał się
językiem prosperity, wykształcenia i postępu
i ugruntował swą pozycję języka miejskiego.
W 1938 roku udział przemysłu w produkcie
krajowym brutto wynosił 65%. Industriali-
zacja nie przebiegała równomiernie, dlatego
ostatecznie regiony o przewadze ludności
niemieckiej miały raczej charakter przemy-
słowy, podczas gdy czeskie – rolniczy. Skutki
takiej sytuacji stały się szczególnie odczuwal-
ne w okresie kryzysu gospodarczego i znowu
przybrały postać konfliktu narodowościowego,
który znalazł ujście w likwidacji pierwszej
republiki czechosłowackiej.
Jedną z konsekwencji II wojny światowej
było wypędzenie 2 256 000 Niemców z Czecho-
słowacji. W ten sposób w ciągu pierwszych
dwóch lat po wojnie liczba jej obywateli spadła
o 32,9%. W Sudetach znajdowało się 30%
ornej ziemi kraju, więcej niż 75% łąk i pa-
stwisk, większość winnic, ponad jedna trzecia
lasów oraz większość powierzchni wodnych.
Gospodarze byli na wygnaniu, stosunkowo
szybko udało się uzupełnić tylko osiedle-
nie najżyźniejszych terenów buraczanych,
sadowniczych, warzywniczych, chmielarskich
i winnych. W 1930 roku gęstość zaludnienia
wynosiła tu 127 mieszkańców na kilometr kwa-
dratowy, w 1952, kiedy skończyła się masowa
ponowna kolonizacja, osiągnęła ona zaledwie
84 mieszkańców na kilometr kwadratowy. Sieć
osadnicza przerzedziła się, zniknęły całe wsie,
krajobraz wiejski zarastał, a naturalnego pro-
cesu niszczenia nieutrzymywanych budynków
dopełniło na przełomie lat 60. i 70. niszczenie
celowe. W dwóch falach zburzono kolejno
po ponad 17 000 obiektów – podupadających
i nieużytkowanych1
. W Sudetach do dziś cisza
jest najgłębsza.
1
P. Mikšiček, Osidlování pohraničí/Die Besiedlung der Grenzre-
gionen, [w:] P. Mikšiček, M. Spurný, O. Matĕjka, S. Zetsch,
Zmizelé Sudety/Das werschwundene Sudetenland, Český les,
2004, s. 68–81.
Linearny czas czeskiej wsi (od
reformy do reformy)
Podczas gdy wieś żyje raczej cyklicznym cza-
sem pór roku i odpowiadających im okresów
wegetacyjnych, miasto coraz bardziej odchodzi
od cyklicznego czasu w stronę linearnego.
Stąd bierze się również wiejski konserwatyzm:
niech sobie na mieście myślą, co chcą, my mu-
simy zasiać i zebrać wczas, żeby było co jeść.
Wieś oczywiście odbiera czas także linearnie.
Wiejski czas linearny jest jednak bardziej cza-
sem rodu niż dramatycznym czasem dziejów.
Ten ostatni wpada na wieś tylko wtedy, gdy
w grę wchodzą stosunki majątkowo-prawne.
Reforma gospodarki rolnej młodej republiki
czechosłowackiej, która dotknęła stosunków
majątkowych mniej więcej jednej czwartej
mieszkańców, miała zasięg i znaczenie porów-
nywalne ze zniesieniem niewolnictwa (1781),
pańszczyzny i poddaństwa (1848). U podłoża
reformy leżała intencja zniesienia skutków
Czasem w czeskiej historii natrafiamy na cepy bojowe.
Wiejscy rebelianci są spadkobiercami husytów.
Mikoláš Aleš, Wiejski powstaniec
Co to za człowiek? Chyba go znasz? To czeski rolnik, żywiciel
nasz. Czeski rolnik jako czynnik stabilizacji znalazł się
także w Fabryce absolutu Karola Čapka (1922).
Ilustracja: Josef Čapek
m.aleš,wiejskipowstaniec,[w:]mikolášaleš:bojnašeholiduzasvobodu,praha:orbis,1952
za:k.čapek,továrnanaabsolutno,praha:československýspisovatel,1975
4. Białej Góry. Ziemię zabierano osobom posia-
dającym ponad 150 hektarów majątku rolne-
go oraz 250 hektarów majątku gruntowego.
Reforma dotknęła 1873 właścicieli. Redystry-
bucja wyszła na korzyść drobnych właścicieli,
najemców i bezrolnych chłopów. Nowe grunty
zakupiły 621 142 rodziny. Po reformie rolnictwo
opierało się na małych i średnich gospodar-
stwach.
Mniej więcej 1 700 000 hektarów gruntów
zabrały urzędy okupacyjne na potrzeby nowej
fali niemieckiej kolonizacji. Na mocy de-
kretów Beneša po roku 1945 upaństwowiono
2 400 449 hektarów gruntu rolnego należącego
do „Niemców, Węgrów oraz innych zdrajców
i nieprzyjaciół narodów czeskiego i słowac-
kiego”. 1 007 575 spośród nich rozdano no-
wym właścicielom. Wskutek rewizji reformy
gruntowej w roku 1947 upaństwowiono kolejne
674 194 hektarów gruntu. Ustawa nr 46 z roku
1948 o uporządkowaniu praw majątkowych do
gruntów rolnych i leśnych zabierała majątki
gruntowe o powierzchni powyżej 50 hektarów
gruntu rolnego, a w wypadku kościelnych wła-
ścicieli już powyżej 30 hektarów. Znowu ponad
połowę rozdano drobnym i średnim rolnikom.
Kiedy w lutym 1948 roku komuniści przejęli
władzę, na wieś wtargnęła bezlitosna walka
klasowa. Walka klasowa potrzebuje klasowe-
go wroga i tym klasowym wrogiem stał się
wiejski bogacz, najczęściej określany termi-
nem przejętym z radzieckiej kolektywizacji
– kułak. Kułakiem był ten, kto prowadził
gospodarstwo o powierzchni przekraczającej
15–20 hektarów, wystarczyło jednak gospoda-
rować na rolach lepszych niż inni, mieć lepsze
maszyny i narzędzia, zatrudniać innych
ludzi, nawet jeśli byli to członkowie własnej
rodziny, czy też uchylać się od obowiązkowych
dostaw. Tymczasem normy tak podwyższono,
że ich wyrobienie było praktycznie niemoż-
liwe. Likwidacyjny ucisk w powojennym
systemie redystrybucyjnym znalazł szereg
kolejnych środków represji. Równolegle
przebiegała przymusowa kolektywizacja,
z której zostali wyłączeni kułacy. W ramach
tak zwanej Akcji K (Akcja Kułak) od listo-
pada 1951 do połowy 1953 roku zmuszono do
przesiedlenia 8 246 ludzi, czyli 1 888 rodzin
kułaków, tym samym skazanych na życie
w nieludzkich warunkach, pozbawionych źró-
deł żywności. Ich żywy i martwy inwentarz
gospodarczy przeszedł bez rekompensaty do
funduszy zakładanych rolniczych spółdzielni
produkcyjnych. Stan chłopski przestał istnieć.
Nie tylko zresztą na skutek przymusowego po-
zbawienia gruntu. Ograniczono jego ciągłość
przez zastosowanie zasady winy zbiorowej.
Państwowe służby bezpieczeństwa ewidencjo-
nowały potencjalnych wrogów reżimu, a do
tej kategorii należały także dzieci kułaków.
Ograniczało to w skrajny sposób ich prawa
do wyższego wykształcenia, uniemożliwiało
sprawowanie wszelkich funkcji w samorzą-
dach, aparacie państwowym i gospodarstwie.
Wieś została w ten sposób pozbawiona swoich
elit nie tylko na jedno, lecz na kilka pokoleń.
Przez stulecia stan chłopski był zbiorowym
rozumem i zbiorową pamięcią wsi. To on był
nosicielem i strażnikiem tradycyjnych warto-
ści, którym hołdował tak długo obowiązujący
romantyczny obraz wsi. Jego zlikwidowanie
było sukcesem komunistów.
W 1950 roku istniało już 1 389 rolniczych
spółdzielni produkcyjnych, dziesięć lat później
było ich 8 133. Nie wszystkie były w stanie
przetrwać, zatem słabsze dołączały do silniej-
szych albo przechodziły w ręce państwa, żeby
uniknąć bankructwa. W rezultacie w roku 1970
działało już tylko 4 298 spółdzielni. W tymże
roku spółdzielnie uprawiały 64% ornej ziemi.
Pracowało w nich 66% wszystkich osób aktyw-
nych w gospodarce rolnej2
. Osłabienie stosun-
ku do ziemi, która przeszła do spółdzielni,
sprawiało, że spółdzielcom było coraz bliżej do
robotników rolnych. Ci bowiem, jako zatrud-
nieni w majątku państwowym, uprawiali
ziemię należącą do „nas wszystkich”, czyli
właściwie do nikogo.
Ludzie odpowiedzialni za transformację
czeskiej gospodarki po upadku socjalizmu
zakładali, że idealnym rozwiązaniem także
2
M. Toman, S. Codl, P. Tuček, České zemědělství očima těch,
kteří u toho byli, Praha: Národní zemědělské muzeum, 2012,
s. 17.
Wiejska idylla dla człowieka XX wieku.
Josef Lada, Wiosna na wsi, 1940
za:j.květ(ed.),mávlast:českákrajinav dílenašichmalířů,praha:orbis,1949
autoportret 4 [39] 2012 | 31
5. dla wsi jest powrót własności prywatnej oraz
że wszystko załatwi niewidzialna ręka rynku.
Podstawowym posunięciem były restytucje,
czyli przywrócenie majątku wywłaszczonego
przez państwo między 25 lutego 1948 a 1 stycz-
nia 1990 roku pierwotnym właścicielom
lub ich spadkobiercom. Do końca 1993 roku
podania w tej sprawie wniosło 246 347 osób.
Prywatyzacja dotyczyła także reszty państwo-
wego majątku. Spółdzielnie rolne przechodziły
w spółdzielnie właścicieli lub w spółki handlo-
we. Restytucja znaczy: powrót do pierwotnego
stanu. W tym wypadku powinna była oznaczać
nie tylko powrót własności prywatnej na wsi,
lecz także oddanie historycznej sprawiedli-
wości, zniesienie krzywd komunistycznej
dyktatury. Dla wielu beneficjentów było to
jednak doświadczenie kolejnej niesprawiedli-
wości i nowych krzywd. Niektórzy przywró-
cony majątek niezwłocznie sprzedali, innym
skutecznie przeszkadzały w tym uwarunkowa-
nia, które nie sprzyjały i nadal nie sprzyjają
rolnictwu.
Republika Czeska posiada wystarczający poten-
cjał gruntowy i bioenergetyczny, by osiągnąć
samowystarczalność w zakresie żywności
charakterystycznej dla strefy umiarkowa-
nej. Czynnie też do tego dążyła i starania te
okazałyby się może skuteczne, gdyby nie to, że
w latach 90. ubiegłego wieku nastąpił przełom.
W latach 1994–2010 trzykrotnie pogłębił się
deficyt zagranicznego handlu rolnego – tak, że
jego struktura dzisiaj odpowiada tej najmniej
rozwiniętych krajów: wywożone są surowce,
przywożone gotowe produkty. Upadły całe
branże, w których kiedyś czeskie ziemie się
wyróżniały: chmielarstwo, uprawa buraków,
warzywnictwo, sadownictwo. Od roku 1990
powierzchnia użytków rolnych w Republice
Czeskiej skurczyła się o 211 000 hektarów,
produkcja rolna brutto zmniejszyła się o 36%
(produkcja roślinna o 21%, zwierzęca o prze-
szło 46%). Liczba pracowników rolnych obni-
żyła się o 407 000, zatem o 75,4%3
. Tu i ówdzie
znowu pojawia się zjawisko, które w małym
kraju o gęstym zaludnieniu występowało tylko
na skutek długotrwałych wojen: odłogi.
Robotnik i członkini spółdzielni
rolnej
W miarę jak stopniowo czyniono zadość wymo-
gowi, by ziemię posiadali ci, którzy ją uprawia-
ją, coraz wyraźniej naruszano ciągłość opartą
na własności, która jest zarazem ciągłością
kulturową. Obraz wsi, będący integralną czę-
ścią kultury narodowej, utrwalił w idyllicznej
postaci wieś tradycyjną, zanikającą. Takiego
właśnie obrazu dostarcza również święty tekst
czeskiej literatury, Babunia Boženy Němcovej
– idylla z pogranicza tradycji i nowoczesności.
Temat ten nie opuści już literatury czeskiej
aż do mocnej fali fascynacji wiejskością lat
30. ubiegłego wieku. Przypływy dziejowych
przewrotów napotykają tu z reguły na opokę
3
Tamże, s. 127–153.
tradycyjnej sielskiej mądrości, prawej wiary
i patriotyzmu, harmonijnego porządku przyro-
dy i pracy rolnej. Nowoczesna kultura czeska
miała zresztą sposobność sprawdzić skutecz-
ność pewników wsi w czasie dwóch wojen
światowych, gdy miejski świat legł w gruzach,
podczas gdy wieś nadal dostarczała poczucia
pewnego bezpieczeństwa i stabilizacji. Sprzy-
janie kultury czeskiej tradycjom wsi w czasie
nazistowskiej okupacji, gdy dalsze istnienie
narodu znalazło się w stanie zagrożenia, było
całkowicie zrozumiałe.
Nowy obraz – obraz szczęśliwej wsi socja-
listycznej – potrzebował nowego bohatera.
Rolnik republiki Masaryka był stosunkowo
obficie przedstawiany w budynkach publicz-
nych – jako źródło dobrobytu, często jako
oracz, żniwiarz czy siewca, męski odpo-
wiednik męskiego przedstawiciela drugiego
źródła dobrobytu – przemysłu. Socjalistyczne
napięcie między robotnikiem a rolnikiem
wyrażają z kolei robotnik i członkini spółdziel-
ni rolnej, a zatem para mężczyzna – kobieta.
Wiejska idylla w cieple miejskiego pokoju.
Jaromír Stretti-Zamponi, Czeska wieś, 1947
za:j.květ(ed.),mávlast:českákrajinav dílenašichmalířů,praha:orbis,1949
6. W negacji tradycji sięga się wręcz po struktury
archetypiczne: we wszystkich gatunkach sztuk
plastycznych jako centralna postać nowej wsi
niezwykle często na pierwszy plan wysuwa się
kobieta – traktorzystka. Rolnictwo nie jest już
odbierane jako męska czynność zapładniania
ziemi, lecz raczej jako bierna kobieca zasada.
Zniknęła męska orka jako cykliczne kazirodz-
two odnawiające matkę ziemię. Michal Sedloň
w wierszu z 1950 roku Piosenka o traktorzystce
nazwał to wprost:
Traktor jej nas w przód zawiezie,
Z pól staną się łany.
Kiedyś zorze wszystkie miedze,
Także te, co między nami4
.
Rozorywanie miedz było utylitarystycznym
otwarciem pól na mechanizację, a również
rytualnym wejściem na wieś, likwidacją jej
pamięci – pamięci także pierwotnych majątków
i relacji – i unaocznieniem nowego kolektywi-
zmu. Spowodowało to nie tylko brutalną inge-
rencję w ekosystem wsi, lecz także degradację
4
A. Brousek, Podivuhodní kouzelníci: Čítanka českého stalinismu
v řeči vázané z let 1945–55, Purley: Rozmluvy, 1987.
ziemi, nagle wystawionej na erozyjne działanie
wody i wiatru, co kompensowano następnie
przemysłowym nawozem. Właśnie w tym nale-
ży się dopatrywać jednej z przyczyn odebrania
wsi jej prawowitym mieszkańcom. O pracy na
roli nagle zaczęto mówić i pisać w stylistyce wo-
jennego sprawozdawstwa: traktor jest czołgiem
pokoju, najczęstszym zwrotem staje się walka
o ziarno. Czyż można kochać pole bitwy? W wal-
ce, która toczyła się na czeskiej wsi, pierwsze
poległy pamięć i pokora.
Robotnik i członkini spółdzielni rolnej
uosabiają także nowy stosunek miasta i wsi.
Za powracającym hasłem trwałej jedności
pracującego ludu ukrywa się antagonizm.
Program modernizacji wsi nie dotyczył tylko
produkcji rolnej, wyrównanie różnic między
miastem a wsią odczuwano jako naglące zada-
nie polityczne. Wprawdzie nigdy nie doszło
do upragnionego zatarcia granicy między
pracującymi w przemyśle i w rolnictwie, ale
warunki życiowe na wsi były coraz lepsze, pro-
sperujące spółdzielnie rolne oferowały pensje
porównywalne z płacami ludzi zatrudnionych
w przemyśle i inwestowały w jakość życia
swoich pracowników, czyli całej wsi.
Robotnik i członkini spółdzielni rolnej nie
wspomnieli, że zniesienie różnic między mia-
stem a wsią jest taką samą sprzecznością jak
zniesienie różnic między mężczyzną a kobietą,
o które zresztą socjalizm również się starał.
Miasto dąży do uniwersalizmu, jego środowisko
staje się coraz sztuczniejsze, czyli coraz mniej
zależne od warunków naturalnych. Droga do
uniwersalizmu jest również drogą do unifi-
kacji. Wieś, przeciwnie, w ciągu niemal całej
historii udoskonala swoje reakcje na warunki
naturalne, zatem wzmacnia charakter lokalny,
indywidualność, niepowtarzalność. Tęsknota
za miastem, usiłowanie, by mieć jak w mieście,
utorowały drogę globalizacji na wsi dużo wcze-
śniej, niż zaczęto o tym mówić i pisać.
Trzecia postać: letnik
Od lat 60. ubiegłego wieku odpływ mieszkań-
ców ze wsi do miast przybrał na sile. Było
to związane z kolejną falą industrializacji,
z ofertą lżejszej i lepiej płatnej pracy w mie-
ście. Nie było w tym nic nowego, ale po raz
pierwszy pojawił się także ruch odwrotny:
najpierw w Sudetach, a niebawem także we
wnętrzu kraju mieszkańcy miast zaczęli użyt-
kować opuszczone domy wiejskie dla rekreacji.
Po wprowadzeniu wolnych sobót w latach 70.
i 80. zjawisko to nabrało rozmiarów niespo-
tykanych w innych krajach. Głównie w Sude-
tach rekreacja letniskowa uratowała fizyczne
istnienie całych wsi, stanowiła także podsta-
wowy impuls kulturowy: jeśli wieśniak chce
mieć jak w mieście, letnik chce mieć jak na
wsi, i to bynajmniej nie na tej modernizowa-
nej, socjalistycznej, tylko tradycyjnej. W ten
sposób letnicy pokazali wsi niektóre z wartości
jej kultury – skutecznie, gdyż w przełożeniu
na język miejski.
Letniskowość jest właśnie jedną z prób bezkon-
fliktowego pokonania podstawowej sprzeczno-
ści: naszych potrzeb nie zaspokajają do końca
ani miasto, ani wieś. Letnicy znaleźli odpo-
wiednik rozwiązania znanego już Rzymianom
– mieszkanie w mieście, a w lecie villa rustica.
Wieś bez chłopa
Skąd się bierze mleko? Kupuje się w sklepie.
Stary problem postępującej anonimowości
Przez trzydzieści lat (1961–1993) robotnik i rolniczka
występowali na zielonych banknotach stukoronowych.
Dziewczyny na traktorach rozorywały nie tylko miedze.
archiwumv.czumali
za:t.bojar(ed.),otiskykomunismu,praha:mittestudio,2008
7. staje się coraz bardziej widoczny i związek
między żywnością w hipermarketach a pracą
rolników, która za nią stoi, nie jest już dzisiaj
czytelny. Podobnie wszystko wskazuje na to, iż
czeskiej publiczności specjalnie nie przeszka-
dza, że mniej więcej w połowie utrzymywana
jest przez zagranicznych rolników, w szczegól-
ności niemieckich i polskich. Co gorsza, czescy
odeszli. Czeski rolnik zniknął także z języka,
zastąpił go farmer. Większość tych, którzy
jeżdżą sprzedawać na miejskie targi farmer-
skie, to właściciele albo najemcy gospodarstw
rodzinnych. Język czeski dysponuje precyzyj-
nym terminem na ich określenie: sedlák (chłop,
włościanin). Etymologia słowa dokładnie
ujmuje istotę rzeczy: sedlák to rolnik osiadły
na swoich włościach, ten, który posiada sedlo,
siedlo. Z tym że chłopi, likwidowani i przy-
musowo zapominani przez poprzedni ustrój,
zapominani są również przez ustrój obecny.
Wieś bez rolnictwa jest tylko terenem, bez
życia i bez sensu. Podobnie wieś bez chłopa
jest tylko terenem, bez życia i bez sensu.
Mantra normującej wszystko niewidzialnej
ręki rynku wypowiadana przez ekonomistów,
a szczególnie przez polityków, problemów nie
rozwiązała. Zmiany ekonomiczne przyniosły
wsi wyłącznie tajne plantacje konopi i roz-
lewnie alkoholu z przemytu w opuszczonych
budynkach gospodarczych, pola pokryte
solarami, obsiane burakami albo nieobsiane
wcale, wioski holenderskie i czeskie Beverly
Hills, obszary logistyczne, hurtownie i centra
handlowe przy obwodnicach, przereklamowa-
ne ścieżki rowerowe i miejsca odpoczynku dla
miejskich sahibów.
Tradycyjny obraz wsi idealizował wieśniaka.
Obecny wymazał go całkowicie, w przemianie
wsi na muzeum, w safari i fitness nie zostało
dla niego miejsca. W weekend ścieżka rowero-
wa przyciąga turystów na wieś. Ale co dalej?
Miejscy sahibowie będą oglądać rdzennych tu-
bylców? Czy trzeba dla nich wskrzesić środowi-
sko materialne i obyczajowość, żeby zwiększyć
atrakcyjność turystyczną? Przywdziać strój
ludowy i zatańczyć dla ich cyfrowych nagrań?
A może wystarczy przetworzyć wieś w szereg
pensjonatów, stylowych gospódek, wypożyczal-
ni i serwisów rowerowych, wreszcie atrakcyj-
nych wystaw czegokolwiek?
Migracyjny ruch między miastem a wsią
w Republice Czeskiej jest dziś z grubsza uregu-
lowany. Do miast wyjeżdża się po lepsze, czy
już w ogóle po jakiekolwiek zarobki, ze wsi
odchodzą zatem ludzie w wieku aktywnym,
przede wszystkim wykształceni. W odwrot-
nym prądzie migracyjnym znajdziemy raczej
osoby już służbowo niezwiązane z miastem,
dysponujące pewnym majątkiem i pragnące
spędzić resztę życia w lepszym środowisku niż
to, które oferuje miasto. Typowymi przedsta-
wicielami tej grupy są pary emerytów, które
decydują się zostawić mieszkanie w mieście
dzieciom i osiedlić się na stałe w dotąd re-
kreacyjnym letnim domku. Ci właściwie już
tylko przedłużają swoje idylle weekendowe,
tylko dłużej zamieszkują idylliczny obraz wsi,
który wytworzyła letniskowa subkultura.
Specyficzną grupę stanowią ludzie, którzy po-
stanowili radykalnie zmienić swój styl życia,
żyć autentycznie, zdrowo, odpowiedzialnie,
wychowywać dzieci w zdrowym środowisku
i w harmonijnym otoczeniu. Tradycyjny obraz
wsi twórczo żeni się tu z alternatywnym
rolnictwem, ekologicznym podejściem do życia
oraz powrotem do pierwotnych wiejskich zwy-
czajów i technologii. Wyznawców tej filozofii
czeka brutalna konfrontacja z rzeczywistością
dzisiejszej czeskiej wsi. Ci ludzie potrafią
jednak czasem przywrócić kody, które ona
straciła. Wieś wybrali dobrowolnie, bo ją lubią
i łączą z nią pewne nadzieje. Dlatego oni też są
dla niej jedną z drobnych nadziei.
Nurt antyurbanizacyjny reprezentują dziś
przeważnie ludzie, którzy chcieliby mieszkać
we własnym domu, ale ceny gruntów i domów
są dla nich niedostępne; którzy chcą mieć
zdrowe środowisko dla swoich dzieci, ale nie
zamierzają z tego powodu zmieniać stylu życia.
Większość z nich osadza się na tej dziwnej ple-
Cisza czeskiej wsi. Neumětely, środkowe Czechy
fot.v.czumalo
autoportret 4 [39] 2012 | 34
8. śni okalającej miasta, niebędącej ani miastem,
ani wsią. Typowym mieszkańcem czeskiej wsi
za czasów pierwszej republiki był metalowiec,
który dochodził lub dojeżdżał do pracy w miej-
skiej fabryce, a równocześnie prowadził małe
gospodarstwo. Mieszkaniec dzisiejszych sub-
urbiów, dojeżdżający do pracy do miasta, zde-
cydowanie nie jest jego odpowiednikiem. Tra-
dycyjna wiejska tkanka stosunków, znaczeń
i wartości wiąże się z konkretną przestrzenią
i zasadza się na konkretnym środowisku
materialnym i społecznym, tymczasem pole
relacyjne mieszkańców suburbiów odpowiada
raczej społecznym sieciom internetowym,
innymi słowy: nie jest związane z konkret-
nym miejscem. Na sobotnie grillowanie nie
przyjdą sąsiedzi z pobliskich domów, lecz
przyjadą sąsiedzi sprzed pobliskich kompu-
terów w miejskim biurze firmy, mieszkający
w innych suburbiach.
Jeśli popatrzymy na najnowsze dane de-
mograficzne, zwróci naszą uwagę różnica
między wioskami oddalonymi od siebie
niejednokrotnie zaledwie o parę kilometrów.
Gdzieś ubywa mieszkańców, gdzie indziej,
przeciwnie, ewidentnie ich przybywa. Wy-
tłumaczy nam to mapa drogowa: buduje się
tam, skąd szybko da się dojechać do wielkich
miast. Upraszczając, można powiedzieć, że
o demograficznym rozwoju wsi decyduje dziś
inżynieria komunikacyjna. Właściwie to taka
niepozorna kolonizacja: na polu za szałasem
wyrośnie kompleks domów rodzinnych.
Zamieszkają je ludzie w podobnym wieku,
o podobnym wykształceniu, przynależno-
ści społecznej, dochodach i ambicjach. Ich
jedyny kontakt z wsią tworzą potrzeby.
Już dawno ulotnił się deweloper ze swoim
zyskiem z odsprzedaży tanio kupionych
gruntów. Teraz polepszenia komunikacji,
sieci sklepów, usług, miejsc w szkołach
i przedszkolach, oferty kulturalnej, służby
zdrowia i rekreacyjnego zaplecza wymaga
się od gminy. Miasta zawsze pasożytowały
na swoim wiejskim zapleczu, ale dzisiejsze-
go wariantu pasożytnictwa wieś dotąd nie
znała. Tradycyjne miejskie pasożytowanie na
wsi było obustronnie korzystne: wieś otrzy-
mywała coś w zamian za to, że utrzymywała
miasto. Suburbanizacyjna kolonizacja wsi
jest czysto drapieżna. Identyczny charakter
ma wykorzystywanie wsi jako rekreacyjnego
odpowiednika centrów handlowych. Analo-
gicznie jest z kapustą rzepak (Brassica napus),
uprawianą jako energetyczny surowiec, od
której zżółkły czeskie pola. Ziemi, na której
wyrosła, nic już nie zwróci. Nazywa się to
rozwojem albo wręcz rewitalizacją wsi.
Nadzieje
Miasto stara się być jak najmniej zależne od
przyrody; wieś, odwrotnie, od cywilizacji
i kultury. Aczkolwiek znamy wiele przypad-
ków, w których na początku rozwoju naszej
cywilizacji stała wieś, a na końcu miasto,
byłoby skrajnie niebezpieczne uważać wieś
za coś przestarzałego i zacofanego. Współza-
leżność miasta i wsi wyraził wybitny czeski
ekolog społeczny Bohuslav Blažek słowami,
które przypominają nam robotnika i człon-
kinię spółdzielni rolnej: „Są to dwa modele
człowieczeństwa, poniekąd jak kobieta i męż-
czyzna. Jungowska wersja psychoanalizy
głosi, iż w każdej kobiecie nieświadomie tkwi
pierwiastek męski, a w każdym mężczyźnie
żeński. Możliwe, że wiejski i miejski sposób
bycia są podobnie komplementarnymi stro-
nami bytowania ludzkiego w świecie”5
. Na tej
podstawie można zrozumieć rozdarcie cze-
skiej kultury między miastem a wsią, wstyd
wieśniaka za to, że jest wieśniakiem, i pra-
gnienie miejskiego człowieka, by mieszkać na
wsi. Od czasu rozpadu rzymskiego imperium
5
B. Blažek, Venkovy: anamnéza, diagnóza, terapie, Brno: ERA,
2004, s. 22.
wiemy, że w sytuacjach granicznych miasta
giną, podczas gdy wieś przeżywa. Obrazy wsi
zatem się zmieniają, ale prawdziwa wieś jest
wieczna.
TŁUMACZENIE Z CZESKIEGO:
EMILIANO RANOCCHI
Kolonizacja wsi dysponuje efektywnymi środkami.
Mořinka, środkowe Czechy
fot.v.czumalo